Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rakoniewice: Historia domu u Małowej [FOTO]

Ania Borowiak
arch. prywatne właścicielki
Często w poszukiwaniu przygód i tajemniczych historii wyjeżdżamy w odległe zakątki, poszukując miejsc magicznych i na swój sposób wyjątkowych. Zapominamy o tym, że czasami warto rozejrzeć się dookoła, wygrzebać z zakamarków pamięci opowieści sprzed lat. Historie, które czasami zacierają się, uciekają nam w codziennym biegu.

Jedną z takich historii przedstawia stary dom, stojący przy ulicy Słonecznej w Rakoniewicach. Oddalony od centrum, schowany za potężnymi lipami, klonami i innymi drzewami, których gatunków nie sposób wymienić. Stoi tam od wielu lat, w sumie nikt już nie pamięta, w którym roku powstał.

Wybudowany został przez hrabiego Marcelego Czarneckiego. Prawdopodobna data powstania to okolice roku 1860. Od tamtego czasu, przez ponad 100 lat, dom stanowił centrum życia kulturalnego mieszkańców Rakoniewic, choć początkowo miał być tylko zapleczem winnic. Potwierdzeniem tej teorii jest charakterystyczna dla budynku wieża, która miała stanowić centrum obserwacyjne okolicy. Dzięki niej właściciele mieli doglądać swojego majątku.
Ogromne wrażenie robią piwnice, które znajdują się pod najstarszą częścią domu. Wymurowane z nietypowo dużej, żółtej cegły, służyły składowaniubeczek z winem, które tłoczono z winogron rosnących na pobliskich wzgórzach.

Prawdziwe czasy świetności tego miejsca przypadły na okres funkcjonowania restauracji, której prowadzenie rozpoczął niemiecki mieszkaniec Rakoniewic- Fuchs. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, nie uznał on polskiego obywatelstwa i zmuszony był wyjechać poza granice naszego kraju. Zdecydował się na sprzedaż domu, który kupili państwo Marciniakowie. Potrzebną sumę zarabiali przez lata, prowadząc prywatną palarnię kawy w Berlinie. Zgodnie z zachowanymi dokumentami, posiadłość stała się ich własnością w 1924 roku.
Budynek szybko ochrzczono nazwą „U Małowej”. Niewątpliwy talent do biznesu pozwolił ówczesnej właścicielce rozwijać życie kulturalne, które toczyło się w dwóch pięknych salach, a także w ogromnym ogrodzie, którego centrum stanowiła muszla koncertowa. W budynku mieściła się restauracja i mieszkanie gospodarzy. Wszystko układało się wspaniale- biznes kwitł, okolica stawała się coraz piękniejsza, a to wszystko za sprawą gospodarza budynku, Stanisława Marciniaka. Dom był siedzibą Bractwa Kurkowego, Towarzystwa Miłośników Gry w Szachy, organizowano w nim liczne, wspominane do dziś przez starszych mieszkańców miasta zabawy. Również mężczyźni znajdowali tutaj odskocznię od codziennych zajęć. Panów przyciągała drewniana kręgielnia, która została zniszczona w czasie wojny.Miejsce to odwiedzali wyjątkowi goście. W 1926 roku śniadanie u Pani Małowej jadł ówczesny premier, Wincenty Witos.

Wydarzenia roku 1939 diametralnie zmieniły losy tego wyjątkowego miejsca. Pani Marciniakowa, która od 1934 roku, po śmierci męża sama prowadziła biznes, została wysiedlona na Podlasie. W grudniu, o 4 rano niemieccy żołnierze wkroczyli do posiadłości i pozbawili rodzinę całego majątku. –Babcia miała niespełna dziesięć minut na spakowanie się. Niestety, właśnie przez to straciliśmy wiele rodzinnych pamiątek. Niewiele dało się uratować, mieszkająca z dziadkami niania zdążyła chwycić tylko kilka zdjęć- mówi nam aktualna właścicielka posiadłości, Anita Maćkowiak. Rozpoczął się kolejny rozdział historii domu- zasiedlenie budynku przez niemiecką rodzinę.
Ogromną przestrzeń, którą oferuje dom zaadoptowano na pomieszczenia produkcyjne. Część z nich pełniła funkcje propagandowe. Działało kino, które wyświetlało wyłącznie niemieckie filmy. Polacy omijali z dalekaniegdyś ulubione miejsce swoich zabaw. Pod koniec wojny dom całkowicie zdewastowano. Rosyjskie oddziały, w poszukiwaniu złota, zniszczyły wiele elementów architektonicznych.

Po wojnie Pani Marciniakowa wróciła do Rakoniewic i odzyskała swój majątek. Udało jej się przywrócić życie zniszczonemu miejscu, choć nie było ono już tak bogate jak wcześniej. Wciąż odbywały się zabawy i spektakle teatralne. Z czasem wszystko przygasło. Porażeni wojną ludzie żyli zupełnie innym życiem. Posiadłość przejęła córka ówczesnej właścicielki, Irena Maćkowiak. Wraz ze swoim mężem starała się zachować kształt domu. I nie chodziło tutaj tylko o budowlę, choć małżeństwo ceniło sobie oryginalną i wyjątkową architekturę, dlatego też w dbałości o wagę wielu detali, nie wymieniali wielu elementów jak choćby witrażowe okna . Przede wszystkim nowi właściciele posiadłości starali się zachować życie, które niegdyś wypełniało sale balowe. Organizowali uwielbiane niegdyś przez mieszkańców zabawy. Ostatni raz tańczono tutaj w 1958 r. Potem sale balowe restauracji adaptowały różne zakłady pracy. W domu szyto materace i ubranka dla lalek, srebrzono i zdobiono bombki, szlifowano kamienie szlachetne. Ostatnią działalność prowadził najstarszy syn podróżnika Arkadego Fiedlera, który otworzył szwalnię kurtek.

Budynek jest miejscem wyjątkowym. W jego murach mieszkało wielu ludzi, różnych kultur i narodowości. Bogata historia tego miejsca powoli się zaciera. Nie ma już muszli koncertowej, w której w trakcie majówek grała orkiestra. Zniszczyła ją potężna wichura, która powaliła wiele okazów egzotycznych drzew. Wciąż można podziwiać ścieżki i mały staw, który był ozdobą parku otaczającego dom.

Pani Anita, która jest właścicielką posiadłości, spogląda na ogromne sale, które niegdyś tętniły życiem i szuka dla nich nowych możliwości. Przyznaje, że brakuje tu gwaru, hałasu i ludzi, którzy kiedyś nierozerwalnie byli związani z tym miejscem.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na grodzisk.naszemiasto.pl Nasze Miasto