Wielkopolska - Wzrosły ceny paliw

Różnice w cenach na poszczególnych stacjach sięgają kilkudziesięciu groszy, a tak znaczących podwyżek nie można uzasadnić wzrostem podatków, choć w przypadku benzyny stanowią one blisko 50 proc. ceny.

- W pierwszym tygodniu stycznia zaobserwowaliśmy wzrost ceny benzyny E95 do powyżej 5 zł za litr - przyznaje Arkadiusz Groblewski z portalu e-petrol. - Została przekroczona pewna psychologiczna bariera. Faktem jest, że od 1 stycznia o 1 proc. wzrosła stawka podatku VAT, wyższa jest także opłata paliwowa, ale wszystko to razem tłumaczyłoby ceny wyższe o 6-7 groszy. Tymczasem podwyżka w Wielkopolsce była ponad dwukrotnie wyższa. Ta różnica trafi do kieszeni koncernów handlujących hurtowo paliwem.

Kierowców z naszego regionu nie pociesza także i to, że gdzie indziej jest jeszcze drożej. Wczoraj średnia cena benzyny E95 na stacjach w Wielkopolsce wynosiła 4,84 zł i należała do najniższych w kraju. Taniej było tylko w województwach śląskim i dolnośląskim. Tam za litr benzyny E95 trzeba było zapłacić przeciętnie odpowiednio 4,78 zł i 4,80 zł. Najwięcej, bo równo 5 zł płacili mieszkańcy opolskiego.

Jednak stacja stacji nierówna. Z analiz e-petrol wynika, że najdrożej było na stacjach wielkich koncernów: Shella, BP czy Orlenu. Mniejsze sieci, bądź stacje prywatne, ogólnie rzecz biorąc, miarkowały się z podwyżkami. W Poznaniu oznaczało to wczoraj różnicę około 30 groszy na litrze. Na jednym tankowaniu do pełna można więc stracić lub zaoszczędzić nawet około 15 zł.

Jednak nie w całej Wielkopolsce są aż tak duże możliwości manewru. W Chodzieży ceny paliw na wszystkich stacjach niewiele przekraczają średnią wojewódzką (4,88 zł za litr benzyny E95), ale są bardzo wyrównane. Większe różnice między poszczególnymi stacjami są w oddalonej o 25 kilometrów Pile, ale i tak o 7 groszy niższa cena litra paliwa nie uzasadnia wyprawy, by tam zatankować.

W Koninie ceny paliw na większości stacji są na bardziej porównywalnym poziomie i przekraczają średnią wojewódzką (około 4, 98 zł za litr E95). Wystarczy jednak pojechać kilkanaście kilometrów za miasto, by zatankować taniej - nawet o kilkanaście groszy za litr. Taka sytuacja utrzymuje się od lat. Były prezydent Konina Kazimierz Pałasz, na początku minionej kadencji, poinformował nawet Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów o podejrzeniu istnienia zmowy cenowej. UOKiK przeprowadził dochodzenie, jednak "porozumienia" stacji paliw nie udało się udowodnić. Urząd uznał ostatecznie, że wysokie ceny paliw w Koninie kształtuje rynek.

Taki sam efekt dały dochodzenia w podobnych sprawach w innych częściach kraju. Jednak tam, gdzie ceny są wyrównane, i tam, gdzie różnią się znacznie, kierowcy zastanawiają się, co dalej. Będzie jeszcze drożej, czy ceny spadną? W tej kwestii zdania analityków są podzielone.

- Biorę pod uwagę dwa scenariusze - mówi Arkadiusz Groblewski. - Optymistyczny jest taki, że koncerny pohamują nieco swoje apetyty, widząc, że popyt na paliwo spada, a konkurencja, która sprzedaje je taniej, zarabia więcej. Pesymistyczny i, moim zdaniem, bardziej prawdopodobny scenariusz przewiduje, że mniejsze sieci i stacje prywatne wkrótce podniosą ceny.

Większym optymistą jest Zdzisław Pisiński, analityk Polskiej Izby Paliw Płynnych. - Moim zdaniem, cenowy szczyt mamy już za sobą - przekonuje. - Monitorujemy ceny na stacjach dwa razy w tygodniu. W piątek były już nieco niższe niż w środę. Za spadkiem cen, choć nie będzie on wielki, przemawia także fakt, że od 20 grudnia na rynkach światowych ceny ropy spadają, a także stopniowo umacnia się złotówka. Jednak, abyśmy mogli doświadczyć tego efektów, potrzeba czasu.
Z analiz Polskiej Izby Paliw Płynnych wynika, że wahania cen na światowych rynkach w Polsce są odczuwalne z dwu-, trzytygodniowym opóźnieniem. Tak więc już w połowie stycznia powinniśmy zacząć je odczuwać. Prawdopodobnie jednak nie będzie to oznaczało wielkich spadków. Cena litra benzyny 95 ustabilizuje się prawdopodobnie na poziomie około 4,8 zł.

Co na to kierowcy? Płaczą i płacą albo zostawiają auto w garażu. - Nie stać mnie na zmianę samochodu na nowszy, z bardziej oszczędnym silnikiem - mówi Andrzej Sośnicki, kierowca z Ostrowa. - Robię to, co większość kierowców, po prostu mniej jeżdżę.

Wciąż wygrani są właściciele aut napędzanych ropą bądź gazem. Jednak choć te paliwa wciąż są tańsze od benzyny, także zdrożały. Zmiana samochodu lub jego przeróbka dla tych, którzy jeżdżą stosunkowo niewiele, będzie więc raczej nieopłacalna.

Olej i gaz nie jest rozwiązaniem dla tych, którzy autem jeżdżą okazjonalnie

Cena oleju napędowego i benzyny na światowych rynkach od kilku lat sukcesywnie się do siebie zbliżają.
- Fakt, że w Polsce różnica w cenie jest wciąż dość znaczna, wynika z niższych stawek akcyzy na olej napędowy - wyjaśnia Arkadiusz Groblewski. - Silniki dieslowskie są także oszczędniejsze, więc to rozwiązanie jest wciąż konkurencyjne, choć mniej niż jeszcze parę lat temu.
Ceny LPG wciąż są znacząco niższe niż benzyny, ale także idą w górę. Przeróbka samochodu na gaz to także całkiem istotny koszt. Opłaca się go ponieść tylko, gdy jeździ się naprawdę sporo.
- Przy samochodzie, w którym potrzebna jest instalacja sekwencyjna, musiałbym jeździć ponad 40 tys. kilometrów rocznie, aby mi się to opłaciło. Instalacja kosztuje około 5 tys. złotych, więc raczej się nie zdecyduję. Tym bardziej że nie wiadomo, czy akcyza na gaz się nie zmieni - twierdzi Adam Staszak, kierowca z Konina.

Współpraca: Bożena Wolska, Iza Budzyńska, Daniel Andruszkiewicz, Dorota Bonzel, Paulina Latosińska, Ryszard Binczak, Marcin Pomianowski, Radosław Grzelak