Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kuba, choć umarł żyje, w siedmiu osobach. Dlatego warto zostać dawcą narządów

Hanna Komorowska-Bednarek
Hanna Komorowska-Bednarek
11 stycznia minie 5 lat, odkąd Kuba został odłączony od aparatury. Jego mózg mimo prób nie podjął pracy. Pracowały jednak narządy, które zostały pobrane i przekazane potrzebującym. Jakub Nowak do dziś żyje w siedmiu osobach.

Spis treści

Kuba umarł, ale jego serce wciąż żyje

Pięć lat mija, odkąd go nie ma. Był fenomenalnym człowiekiem. Wiecznie spóźniony, z rozwichrzonym rudym lokiem. Skarbnica wiedzy politycznej. Wielki fan Unii Europejskiej. Najpierw ukończyliśmy razem Zespół Szkół Handlowych przy ulicy Śniadeckich, który zresztą znajduje się nieopodal redakcji Głosu Wielkopolskiego. Nasze losy były skrzyżowane, odkąd pierwszy raz zasiedliśmy w ławkach technikum ekonomicznego i odkąd pierwszy raz powiedzieliśmy sobie: zostaniemy dziennikarzami. Razem zdawaliśmy maturę, razem składaliśmy dokumenty na studia zaoczne (on zresztą na te spotkanie przyszedł spóźniony, na co bardzo się pogniewałam).

To właśnie w szkole, w 2013 roku oboje podpisaliśmy podczas akcji prowadzonej przez Drużynę Szpiku deklarację dawcy. Potem, choć na studia dziennikarskie na UAM poszliśmy razem, to on ich nie skończył. Na drugim roku zawalił jakiś przedmiot, a że z natury był lekkoduchem, to zostawił tę sprawę niezałatwioną, pracując w jednej z największych firm w Poznaniu. Oczywiście, na słuchawkach, na infolinii. Zawsze blisko było mu do słuchawek, miał dużo do powiedzenia, ale nie wszystko zdążył powiedzieć. Chciał być radiowcem. Dziś jestem pewna, że gdyby nie okropny wypadek w 2019 roku, to na pewno realizowałby marzenia, wróciłby na studia. Kto wie, może nasze drogi zawodowe by się ponownie połączyły?

Było popołudnie 9 stycznia, padał deszcz, było ciemno i nieprzyjemnie. Kuba poszedł na zakupy do istniejącego wówczas Tesco, z dziewczyną, Magdą. Wydawał się być szczęśliwy i kto wie, może ten związek trwałby do dzisiaj, gdyby nie pasy.

Dramatyczny wypadek w Poznaniu

Ulica Opieńskiego w Poznaniu słynie z niebezpiecznych przejść dla pieszych. Jakieś 200 metrów od skrzyżowania z Naramowicką, ulica ma dwa pasy, które oddziela pas zieleni. Dwa pasy ruchu i pasy dla pieszych. Przez nie przechodził Kuba z dziewczyną, bo samochód znajdujący się na prawym pasie zatrzymał się, a chłopak wchodził prawie na chodnik rozdzielający jezdnię, gdy na lewym pasie wjechał w niego złoty matiz. Kuba oberwał najbardziej. Głową uderzył w szybę, następnie upadając na jezdnię kilka metrów dalej. Magdę siła uderzenia odbiła od auta. On – w stanie krytycznym, a ona w stanie ciężkim zostali przewiezieni do szpitala na ulicy Szwajcarskiej w Poznaniu, gdzie Kuba dwa dni później został odłączony od respiratora. Miał 25 lat i całe życie przed sobą. Jego towarzyszka doznała rozległych obrażeń, ale przeżyła. Do teraz ma problemy zdrowotne.

Kierowca złotego matiza ofiary wypadku porównał do bezrozumnych zwierząt – według niego nie można było wchodzić na pasy, gdy po drodze poruszały się samochody. Tłumaczył, że nie mógł zatrzymać się na lewym pasie, bo nie wie, dlaczego na prawym pasie zatrzymał się samochód. Biegły z kolei stwierdził, że mężczyzna jechał zbyt szybko. Choć mężczyzna, cukrzyk, dostał karę 3 lat pozbawienia wolności, jakiś czas później się odwołał, twierdząc, że przez stres związany z wypadkiem stracił nogę, a cały wypadek to nie jest jego wina, a pieszych. Dziś w sieci zbiera pieniądze na protezę, a o wypadku nie wspomina. Tylko wielki pech sprawił, że para pieszych spotkała na swojej drodze tego matiza.

Tego się nikt nie spodziewał. Kuba zawsze był obok, jako brat, przyjaciel, gaduła. Jego śmierć była ogromnym ciosem dla rodziny Nowaków. Nieco później jego siostra bliźniaczka, Natalia mówiła: wiesz, ja tego dnia wieczorem poczułam ogromny ból głowy. Potem dopiero dowiedziałam się o wypadku. Jego mama, Iwona, żyję pamięcią syna. Kontynuuje tworzenie jego konta na Twitterze, gdzie był niezwykle aktywny. To w pewnym sensie forma terapii. Choć dziś boli, tak jak i pięć lat temu, to wie, że Kuba żyje, w kimś innym.

Kuby życie zakończyło się, ale rozpoczęło się siedem nowych żyć. Jego serce, wątroba, trzustka, nerki i rogówki zostały pobrane i przekazane do biorców. Uratował im życie.

Kuba oddał siedem narządów. Żyje nie tylko w pamięci bliskich

Choć sama śmierć niewątpliwie była wstrząsem dla rodziny i bliskich, czasem sama świadomość tego, że pomógł innym oddając narządy może pomóc w przechodzeniu żałoby.

- Mimo że minęło 5 lat od wypadku i śmieci Jakuba, mojego brata, dzień 9 stycznia oraz 11 stycznia to dni pełne smutku tęsknoty i żalu... Mój brat był miłą i spokojną osobą, lubiąca podróże, interesował się historia i polityką. Jakub zginął, mój świat się zatrzymał. Pomimo bólu jaki odczuwam z braku jego obecności, czuję, że jednak gdzieś żyje wśród nas... Zginął tragicznie, ale mimo wszytko uratował kilku osobom życie, oddając część siebie

– mówi Natalia, siostra Kuby.

Jak stać się dawcą narządów? W zasadzie nie trzeba nic robić. W przypadku odejścia pacjenta, gdy jego narządy nadają się do przeszczepu, wystarczy dobra wola bliskich. Choć większość ludzi się na to zgadza, to zdarzają się, rzadko, odmowy. Dlatego dobrze jest poinformować rodzinę o swojej woli. Można też, jak Jakub, nosić przy sobie deklaracje dawcy – deklarację życia.

Kuba, choć umarł, żyje w siedmiu osobach. Dlatego warto zostać dawcą narządów

Kuba, choć umarł żyje, w siedmiu osobach. Dlatego warto zost...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kuba, choć umarł żyje, w siedmiu osobach. Dlatego warto zostać dawcą narządów - Gniezno Nasze Miasto

Wróć na wolsztyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto