Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Była w trakcie burzliwego rozwodu z przemocowym mężem. 29-latka zaginęła bez śladu

Blanka Aleksowska
Blanka Aleksowska
Archiwum
Feralnego dnia udała się do domu swojego byłego męża, by odwiedzić trójkę ich dzieci. Nie wiadomo jednak, co się z nią wtedy stało - 29-letnia Dorota Białowąs zaginęła dosłownie bez śladu. Z małżonkiem miała na pieńku, w ich związku dochodziło do aktów przemocy i gróźb. Właśnie dlatego to on od lat podejrzewany jest o zamordowanie kobiety. Ale jej ciała nigdy nie odnaleziono. Od kilku lat sprawa pozostaje jedną wielką zagadką.

Od wielkiej miłości do przemocy, awantur i burzliwego rozwodu - tak opisać można historię 29-letniej Doroty i starszego od niej o ponad 20 lat Błażeja Białowąsa. Spotkali się przypadkiem i szybko pojawiło się między nimi uczucie. Doczekali się trójki dzieci, mieli być szczęśliwi. Stało się jednak zgoła inaczej.

Wielka miłość

Para poznała się w 2004 roku. 17-letnia wówczas dziewczyna łapała "stopa" przy drodze, aby wrócić do domu. Zatrzymał się przy niej właśnie 38-letni wtedy Błażej - zamożny biznesmen, będący akurat w trakcie rozwodu. Mimo różnicy wieku oboje spodobali się sobie. Mężczyzna zaimponował nastolatce, zaczęli się ze sobą spotykać. I postanowili być razem.

Kilkanaście miesięcy później na świat przyszedł ich pierwszy syn, Maciej. Po kilku latach Dorota rodzi kolejnego chłopca, Borysa, a jeszcze później - córkę, Natalię. Są szczęśliwą rodziną, kobieta nie musi martwić się o nic. Przez 10-11 lat tworzą z Błażejem udane małżeństwo, kochają się.

Koniec sielanki

Na przełomie 2014 i 2015 roku między małżonkami zaczyna się jednak coraz bardziej psuć. Dochodzi do coraz częstszych kłótni i awantur. Finalnie para postanawia się rozwieść. Ale to nie koniec problemów - według członków rodziny Doroty w związku miało dochodzić do przemocy ze strony Błażeja. Określali go jako człowieka władczego, który nie toleruje sprzeciwu i wykorzystuje finansową zależność innych. Nie inaczej miało być w przypadku Doroty. Jej rodzina oskarżała go o bicie kobiety, zmuszanie jej do stosunków płciowych, agresywne zachowanie. Miał on również wydzielać jej pieniądze, wymagać absolutnego posłuszeństwa.

W 2015 roku Błażej Białowąs - zgodnie z orzeczeniem sądu - podczas jego z widzeń z dziećmi naruszył nietykalność cielesną żony. Mężczyzna miał uderzyć Dorotę w twarz tak mocno, że ta straciła przytomność. Sąd Okręgowy w Poznaniu (podtrzymując wyrok sądu pierwszej instancji) skazał męża Doroty na karę 1050 zł grzywny i zadośćuczynienia dla kobiety w wysokości 2 tys. zł. Prawomocny wyrok zapadł w kwietniu 2017 roku. Kobieta nie mogła jednak usłyszeć tego orzeczenia - bo kilka miesięcy wcześniej nagle zaginęła.

Rozpłynęła się w powietrzu

Dorota Białowąs zniknęła 17 grudnia 2016 roku. Tego dnia po raz ostatni widziano ją żywą, idącą wojewódzką drogą w miejscowości Wszembórz. Kobieta miała spotkać się z dziećmi w domu swojego męża. I tam ślad po niej się urywa.

Kobieta była w trakcie wytaczania mężowi kolejnych sądowych spraw, m. in. tej o prawo i podział opieki nad dziećmi. Zaczynała się usamodzielniać finansowo, stawać na nogi po tym, jak w styczniu 2015 r., nagle - w wyniku kłótni z Błażejem - musiała opuścić wspólny, rodzinny dom. Zdaniem rodziny została z niego wyrzucona. Szybko jednak znalazła nowe mieszkanie, gdzie chciała zamieszkać z dziećmi po zakończeniu sprawy rozwodowej. Do tego czasu - według sądu - miały one mieszkać z ojcem, w jego domu. Choć Dorota miała mieć zapewnione spotkania z dziećmi co drugi weekend, Błażej odmawiał przywożenia dzieci do niej. Był za to karany wysokimi grzywnami, ale postępowania nie zmienił - chciał utrudnić byłej partnerce kontakty z pociechami. Wiedział, że może przegrać batalię.

- To był etap, na którym pani Dorota zaczęła uzyskiwać korzystne rozstrzygnięcie sądowe i stawać na nogi. Pan Białowąs dostawał grzywny od sądu rodzinnego za uchylanie się od obowiązków zapewnienia kontaktów dzieci z Dorotą. Toczyła się sprawa o pobicie. Rodzina pani Doroty oskarżała go o znęcanie się nad nią. A ona przygotowywała sobie warunki mieszkaniowe i materialne, by dzieci mogły z nią zamieszkać. Sytuacja zaczęła odwracać się na jej korzyść

- mówi nam pełnomocnik Doroty Białowąs i jej rodziny, mecenas Jakub Antkowiak.

W tamtym czasie poznański sąd skazał także Błażeja za kierowanie gróźb karalnych - zarówno w stosunku do żony, jak i jej najbliższej rodziny. - W tym postępowaniu rodzina siostra pani Białowąs, Elżbieta, występowała w charakterze oskarżyciela posiłkowego. I te groźby, które kierował pan Błażej do żony, w ocenie rodziny, wiążą się z jej zniknięciem - dodaje mec. Antkowiak.

Czy Dorota w ogóle zobaczyła się z dziećmi feralnego dnia? Wiadomo, że przyjechała w sobotę rano do domu byłego męża. Według zeznań Błażeja Białowąsa, do spotkania nie doszło, bo pociech nie było w weekend w domu - przebywały u jego rodziców we Wrześni. Kobieta zadeklarowała, że poczeka, aż przywiezie on dzieci do domu. Doszło do kłótni, po której - jak twierdził Błażej - 29-latka miała wyjść zdenerwowana z jego posesji i wrócić do siebie.

Kilka minut potem mężczyzna miał wsiąść do samochodu i pojechać jej szukać. Jak zeznał, bał się oskarżeń o utrudnianie kobiecie kontaktów z dziećmi. Nie znalazł jej jednak i zawrócił do domu. Stwierdził później w rozmowie ze śledczymi, że "musiała złapać jakąś okazję i ktoś podwiózł ją do domu".

Czytaj więcej o tej sprawie tutaj: Dorota znika za drzwiami, ciała nie ma. To zbrodnia doskonała?

Bez śladu i końca

Sprawą głośnego zaginięcia Doroty na tydzień przed Wigilią w 2016 roku zajmowały się zarówno lokalne, jak i ogólnopolskie media. Zniknięcie kobiety było szeroko nagłaśniane i komentowane, a Błażej - choć nie odnaleziono ciała Doroty i brakowało na to jakichkolwiek dowodów - od początku był postrzegany jako morderca kobiety. Sprawę ich burzliwego związku i prześladowania, którego miał dopuszczać się mężczyzna, opisywaliśmy w dużym tekście na łamach “Głosu Wielkopolskiego”.

Mimo ogromnego rozgłosu medialnego, kontrowersji oraz gruntownych przeszukań posesji Błażeja Białowąsa, kobiety - ani żywej, ani martwej - nie udało się odnaleźć. Nie było po niej śladu. Funkcjonariusze policji przeszukiwali każdy cal domu i działki mężczyzny, sprawdzano każdy kąt, plamy na podłogach, przekopano pole. Bez efektu.

Motywy Błażeja, by pozbyć się żony, były oczywiste nie tylko dla rodziny, ale także dla śledczych i opinii publicznej. Ale to przecież za mało, by udowodnić mu zabójstwo. Tym bardziej, że wciąż nie znaleziono zwłok. Były mąż kobiety mimo to był postrzegany jako sprawca. Rok po zaginięciu Doroty, w rozmowie z portalem wrzesnia.info.pl, Błażej Białowąs oświadczył, że nie czuje się winny i nie zabił żony. Jak deklarował, chciałby, aby Dorota się znalazła, choć nie chce mieć z nią kontaktu.

Podejrzeń w kierunku Błażeja dodaje sprawa fałszywych zeznań, które miał złożyć po zaginięciu kobiety. Po rzekomym wyjściu Doroty z domu, wraz ze swoim szwagrem rozpalił ognisko, w którym miał spalić śmieci… oraz ubrania i swojego pendrive’a. Pomiędzy godziną 15. a 16. Błażej udał się po dzieci do Wrześni. Po przywiezieniu ich do domu, około godziny 18, odwiózł szwagra do jego domu. Wrócił do siebie po godzinie 19. Po godzinie 20. do domu męża Doroty przyjechał policyjny patrol. Jak opowiadał prokuraturze, po wizycie policjantów nie opuszczał już miejsca zamieszkania. Ale według ustaleń śledczych, po godzinie 23. jego telefon logował się we Wrześni - ponad 17 kilometrów od jego domu we Wszemborzu.

Rodzina Doroty po jej zaginięciu - oprócz oczywistego zawiadomienia policji - poprosiła o pomoc także jasnowidzów.

- Dorota nie żyje, została uduszona przez młodego mężczyznę, jej ciało zostało zawinięte w folię i zakopane, sprawca zaplanował zbrodnię i się do niej przygotował. Zwłoki są ukryte we Wszemborzu, najpewniej w opuszczonych budynkach gospodarczych

- oznajmił Krzysztof Jackowski, jasnowidz z Człuchowa. W piśmie zastrzegł, że nie każda jego wizja się potwierdza i może się mylić.

Ponad 6 lat

Od dnia zaginięcia o losach Doroty nie wiadomo nic. Media lokalne donoszą od kilku tygodni o nowych faktach i informacjach, które mogą rzucać nowe światło na sprawę i pomóc wyjaśnić okoliczności jej zaginięcia. Ale prawnik rodziny kobiety nic o tym nie wie.

- Nic nowego w sprawie pani Doroty się nie pojawiło od strony procesowej. Być może policja prowadzi jakieś działania operacyjne. My o tym nie jesteśmy informowani, rodzina pani Doroty nie jest o tym informowana, a na chwilę obecną żadnych nowych aktywów. Nie mamy wiedzy na temat tego, by pojawiły się jakiekolwiek nowe fakty

- mówi mec. Antkowiak.

Rodzina Doroty nie odebrała od nas telefonu, nie odpisała na wiadomości. Sprawa zaginięcia kobiety została umorzona. Ale jak podkreślił prawnik, w razie nowych ustaleń, może być jeszcze wznowiona wyjaśniona.

Obserwuj nas także na Google News

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Była w trakcie burzliwego rozwodu z przemocowym mężem. 29-latka zaginęła bez śladu - Szamotuły Nasze Miasto

Wróć na wolsztyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto