Od marca ubiegłego roku Polska walczy z koronawirusem. Stan epidemii sprawia, że lekarze, ratownicy medyczni i kierowcy karetek są na pierwszej linii frontu. Warunki pracy stały się bardzo trudne również przez narażenie na stres związany z zagrożeniem biologicznym. Ratownicy medyczni codziennie ratują zdrowie i życie setek tysięcy osób. Ustawą z 8 września 2006 roku o Państwowym Ratownictwie Medycznym został ustanowiony Dzień Ratownictwa Medycznego, obchodzony 13 października.
Ich zawód wiąże się z dużą odpowiedzialnością i zagrożeniami
- Wybrałem ten zawód, ponieważ od dziecka czułem, że moim powołaniem jest niesienie pomocy innym ludziom. W wieku 18 lat zrobiłem kurs umożliwiający uczestniczenie w akcjach ratowniczo-gaśniczych w mojej miejscowej OSP. W międzyczasie przyszła fascynacja stricte ratownictwem medycznym. Podczas studiów wiedziałem, że nie wybrałem sobie łatwej ścieżki kariery, ale dopiero po zatrudnieniu się w wolsztyńskim pogotowiu zrozumiałem, że jestem dopiero na początku swojej edukacji, a zawód ratownika medycznego wymaga ciągłego samodoskonalenia oraz wielu poświęceń
– mówi Dawid Kubik, ratownik z wolsztyńskiego szpitala.
Niemal codziennie stykają się z osobami chorującymi na COVID-19
- Wielu z nas pracuje w kilku szpitalach, by załatać dziury w brakach kadrowych. W obecnych czasach nasza praca jest jeszcze trudniejsza - w kombinezonach po wiele godzin, szukając miejsca dla pacjentów po całej Wielkopolsce. Ogromne brawa należą się teraz wszystkim służbom: strażakom, policjantom za pomoc. W miejscu wezwania często są oni przed nami
– zauważa. Dawid wskazuje, że zdarzają się też miłe sytuacje, które sprawiają, że człowiekowi robi się ciepło na sercu i wie, że jego wysiłek ma sens.
- W zeszłym tygodniu dostałem podziękowania za naszą pracę od pewnej pani. Mówiła, że dostrzega nasz codzienny trud i wiele wyrzeczeń po to, by społeczeństwo mogło czuć się bezpiecznie. Życzyła nam dużo zdrowia w tych ciężkich czasach. Korzystając z okazji, chciałbym złożyć życzenia całemu personelowi medycznemu wolsztyńskiego szpitala oraz życzyć dużo zdrowia, bo ono jest najcenniejsze
– podkreśla nasz rozmówca.
"Państwowa w tym zawodzie w dużej mierze jest tylko nazwa"
Dominik Matysik jest ratownikiem medycznym w wolsztyńskim i nowotomyskim szpitalu. Przyznaje, że realia pracy nie są takie, jak może się wydawać osobom niezwiązanym ze służbą medyczną.
- Dopiero podczas studiów dowiedziałem się od kolegów pracujących jako ratownicy medyczni, jakie są prawdziwe realia tego zawodu. Z zewnątrz praca wydaje się bardziej kolorowa. Ludzie myślą, że Państwowe Ratownictwo Medyczne jest zbliżone do innych służb mundurowych, takich jak straż pożarna, policja czy wojsko, jednak tak nie jest. Państwowa w tym zawodzie w dużej mierze jest tylko nazwa i nie ma u nas czegoś takiego jak chociażby wcześniejsza emerytura…
- zauważa. Zdaniem Dominika, ratownicy to w większości osoby z powołania, które swoją pracą chcą pomagać innym, nie skupiając się na wynagrodzeniu, które nie jest duże w porównaniu do innych zawodów, czy chociażby do tego, że pracując w ratownictwie medycznym, bierze się odpowiedzialność za cudze życie i zdrowie.
- Za każde ratowanie czyjegoś życia lub zdrowia podpisujemy się swoim nazwiskiem, a ludzie w dzisiejszych czasach są różni. Jedni doceniają naszą pracę z uśmiechem, dziękując za pomoc, inni bywają agresywni, przeważnie pod wpływem jakichś środków bluzgając w naszą stronę. Są też tacy, którzy mimo otrzymania profesjonalnej pomocy, próbują znaleźć jakąkolwiek nieścisłość, aby wyłudzić odszkodowanie
– zauważa.
Co najbardziej lubi w pracy ratownika medycznego, a co jest w niej najtrudniejsze?
- Najbardziej lubię adrenalinę i możliwość pomocy innym ludziom. Kontakt, czy też spędzanie czasu wśród kolegów i koleżanek w pracy, którzy są naprawdę wspaniałymi ludźmi
– mówi Dominik Matysik. Jego zdaniem najtrudniejsza w zawodzie ratownika medycznego jest odpowiedzialność za cudze życie i zdrowie. Jak zauważa, to praca przeważnie w trudnych warunkach, w stresie, podczas różnych zdarzeń losowych, gdzie trzeba podejmować natychmiastowe decyzje, bo wszędzie liczy się czas i nie można pozwolić sobie na długie przemyślenia.
Czytaj
- Największym wyrzeczeniem jest czas. Czas, którego nie można zwrócić, który poświęcamy pracy, a moglibyśmy spędzić go z rodziną i z najbliższymi. Rzadko zdarza się, aby ratownik medyczny pracował tylko w jednym miejscu zatrudnienia. Przeważnie są to minimum dwa miejsca. Pytania, dlaczego tyle pracujemy, przecież nikt nas faktycznie nie zmusza, aby spędzać w pracy po 300, 400 godzin. Robimy to wszyscy przeważnie ze zobowiązań finansowych, jakie każdy z nas gdzieś posiada, aby wyżywić rodziny, by dać rodzinom, chociaż minimum dobrego standardu życia, a jak wcześniej wspominałem, wypłata ratownika medycznego naprawdę nie jest wysoka
- wskazuje.
Jak radzą sobie z dużą liczbą godzin w pracy?
- Z czasem dla każdego staje się to normalnością. Żeby nie zwariować, w wolnych chwilach jedni z nas ćwiczą, inni czytają, a inni po prostu rozmawiają, aby na chwilę, chociaż zapomnieć o pracy
– przyznaje Dominik Matysik.
Szpitalny Oddział Ratunkowy rozpoczął działalność 1 września 2019 roku
Jak mówi dyrektor szpitala Karol Mońko, w 2020 roku przyjęli ponad 7700 pacjentów. W czasie pandemii koronawirusa oddział ma podwójne zadanie - oprócz udzielania świadczeń w stanach zagrożenia zdrowia i życia, musi szczególną uwagę zwracać na potencjalne zakażenia koronawirusem.
- Ciągle zabsorbowany jest jeden bądź dwóch lekarzy medycyny ratunkowej i co najmniej czterech ratowników medycznych. Zewsząd płyną słowa uznania na temat pracy naszego oddziału, zresztą ilość świadczeń udzielonych wymagających pomocy mówi sama za siebie. Statystycznie w ciągu roku przyjmujemy 20 pacjentów dziennie, gdzie szczyt wizyt przypada na godziny wieczorne, nocne i weekendy, kiedy nie ma teleporad i lekarzy rodzinnych do dyspozycji. Jesteśmy pomocą doraźną w stanach zagrożenia zdrowia i życia
– zauważa Karol Mońko. Wskazuje, że lekarz Paweł Mieloszyński, specjalista medycyny ratunkowej stworzył zespół lekarski, gdzie od roku nie ma problemów z obsadą dyżurów, a koordynator SOR Tomasz Chorążyczewski zapewnia pełną obsadę ratowników medycznych, czyli czterech na dobę.
"Szpitalny Oddział Ratunkowy to serce lecznicy"
- Wymagania i obciążenia dla zespołów pracujących w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym i Zespole Ratownictwa Medycznego są nie do przecenienia, jeśli chodzi o bezpieczeństwo naszego szpitala. To serce lecznicy, gdzie odbywa się filtracja, a w czasach covidu filtracja podwójna, gdzie poprzez dobre funkcjonowanie zmniejszyła się liczba pacjentów hospitalizowanych
- mówi dyrektor szpitala. Jako sukces i dorobek ostatnich miesięcy wskazuje uzupełnienie w nowoczesny sprzęt oraz obsadzenie wszystkich grafików lekarskich.
Redakcja składa wszystkim pracownikom medycznym wyrazy uznania za pełną poświęcenia służbę i zaangażowanie w ratowaniu zdrowia i życia ludzi. Życzymy satysfakcji zawodowej, pomyślności w życiu osobistym oraz jak najszybszego powrotu do normalności.
Czytaj
- Oni zawalczyli o swoje marzenia! Wyremontują nie jeden pokój, a wszystkie
- Dyrektor: Żyję parowozownią, to takie moje dziecko. Jaka jest opinia starosty?
- Pałac znów w rękach urzędu. Dzierżawca przekazał obiekt w obecności komornika
- Gorąca wymiana zdań na temat szpitala: radny Maciej Wita kontra starosta J. Skrobisz
Zobacz także:
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?