Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie chcą smrodu i gnojowicy

Jakub Przybysz
W ramach protestu na drodze pomiędzy Wolsztynem a Siedlcem mieszkańcy wywiesili taki oto baner
W ramach protestu na drodze pomiędzy Wolsztynem a Siedlcem mieszkańcy wywiesili taki oto baner M. Paczkowski
Mieszkańcy Żodynia protestują przeciwko budowie w ich miejscowości gigantycznej fermy trzody chlewnej. Czują się oszukani przez władze gminy i pozbawieni prawa głosu

„Panie wójcie, Żodyń dla ludzi, nie dla świń” - baner z takim hasłem pojawił się w czwartek przy drodze prowadzącej z Wolsztyna do Siedlca. Jego autorami jest grupa mieszkańców Żodynia, która protestuje przeciwko planom budowy w ich miejscowości gigantycznej fermy trzody chlewnej, mającej rocznie produkować nawet 60 tys. świn. Dla porównania - obecnie w całym powiecie wolsztyńskim średnia roczna produkcja wynosi ok. 240 tys. sztuk. Skala przedsięwzięcia jest więc ogromna.

- Mamy bardzo wiele obaw, związanych z tą fermą. Począwszy od oddziaływania na środowisko, przez uciążliwy odór, a kończąc na dewastacji drogi, po której praktycznie każdego dnia zacznie przejeżdżać niezliczona ilość ciężarówek - wyjaśnia Aleksandra Rak, której posesja znajduje się w pobliżu działki, gdzie ma powstać ferma.

Mieszkańcy, którzy nie zgadzają się na powstanie świniarni, mają żal do władz gminy, że te zezwoliły na plany inwestora, a nie zadbały o ich dobro i interesy. Głównym zarzutem, kierowanym pod adresem wójta Siedlca jest nie uwzględnienie właścicieli sąsiednich posesji jako strony w postępowaniu o wydanie warunków zabudowy dla fermy, co w praktyce uniemożliwia im złożenie jakichkolwiek zażaleń wobec inwestycji.
- To dzieje się pod naszym nosem, a jednocześnie za naszymi plecami. Niestety w tej sprawie pan wójt odebrał nam prawo głosu. Spadek wartości nieruchomości w Żodyniu będzie faktem niezaprzeczalnym. Czujemy się oszukani - mówi Aleksandra Rak.

Niestety mimo wielu prób, nie udało nam się skontaktować z wójtem Jackiem Kolesińskim, który od piątku przebywał poza urzędem. O szczegóły wydania decyzji o warunkach zabudowy zapytaliśmy natomiast stosowne referaty urzędu gminy, które sprawę prowadziły.
- W tym postępowaniu jako stronę uwzględniono tylko jedną osobę fizyczną, i ona nie złożyła żadnych wniosków. Pozostali mieszkańcy nie zostali stronami, ponieważ ich posesje znajdują się w odległości ok. 1 km w linii prostej od planowanej fermy i nie stwierdzono, aby inwestycja w znacznym stopniu oddziaływała na ich teren - wyjaśnia kierownik referatu rolnictwa i planowania przestrzennego w urzędzie gminy.

Obawy mieszkańców budzi jednak kwestia zanieczyszczenia środowiska, do czego ich zdaniem może doprowadzić produkcja na terenie fermy ogromnej ilości gnojowicy.
- Ta mieszanka kału, moczu i wody emituje około 400 lotnych związków o wysokiej szkodliwości dla zdrowia i uciążliwości zapachowej. Przed smrodem nie ma ucieczki. Gnojowica to amoniak, którego aerozol unosi się znad obszarów intensywnego chowu świń, aby później ulec skropleniu i zmieszać się z azotem znajdującym się już w jeziorach, rzekach i stawach - przekonuje Aleksandra Rak.

Urzędnicy przyznają jednak, że choć skala przedsięwzięcia jest rzeczywiście spora, to ferma uzyskała pozytywne decyzje środowiskowe.
- W tej sprawie opiniowało kilka organów, m.in. sanepid oraz Regionalna Dyrekcja i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Nie było żadnych prawnych przeciwwskazań, aby nie wydać pozytywnej opinii - tłumaczy Agnieszka Kasperczak, kierownik referatu Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska.

Innym argumentem podnoszonym przez mieszkańców jest dewastacja drogi dojazdowej, która jest wąska i nieprzystosowana do ogromnych ładunków. Dodatkowo część kosztów jej budowy została pokryta przez prywatną osobę. Urzędnicy rozkładają jednak ręce, tłumacząc, że nie ma to znaczenia, bo droga funkcjonuje jako publiczna.

I choć władze gminy zdają sobie sprawę z niezadowolenia mieszkańców Żodynia, to jak twierdzą, nie mogą zakazać realizacji inwestycji, gdy ta otrzymała pozytywne decyzje środowiskowe.
- Musimy działać zgodnie z obowiązującym prawem. Inaczej inwestor mógłby zgłosić sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, i miałby rację - tłumaczy zastępca wójta Siedlec, Hieronim Birk.

To nie przekonuje protestujących, którzy są zdeterminowani i zapowiadają walkę o swoje interesy na drodze prawnej. - Na budowie tej fermy stracą nie tylko mieszkańcy naszej miejscowości, ale i okolic. Nie ma na to naszej zgody. Wynajęliśmy już prawników, którzy dalej będą nas reprezentować - kończy Aleksandra Rak.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wolsztyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto