Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powiat wolsztyński. Ochotnicy nie rezygnują z syren, wyjaśniają jednak co oznacza ich dźwięk

Jakub Czekała
Jakub Czekała
OSP Świętno
Trzy kilkunastosekundowe, oddzielone drobnymi pauzami sygnały dźwiękowe, a więc syreny alarmowe od wielu lat używane są w strażach pożarnych w naszym kraju, jako jeden z głównych systemów zawiadamiających zarówno samych ochotników, jak i mieszkańców – o zagrożeniu.

Ryk syreny powoduje, że druhowie zwykle rzucają wszystko i pospiesznie udają się w kierunku remizy, z kolei mieszkańcy mają świadomość choćby tego, że zaraz w okolicach gdzie budynki strażaków się znajdują – zrobi się zamieszanie i należy wówczas zachować ostrożność, co więcej, umożliwić strażakom dostanie się do remiz.

Wraz z rozwojem technik, syreny zostały wspierane coraz to nowymi rozwiązaniami. Najpierw zaczęto w alarmowaniu wykorzystywać system SMS, następnie doszło jednoczesne dzwonienie na telefony strażaków, a teraz są nawet specjalne aplikacje dedykowane do smartfonów, które zawiadamiają o akcji.

I choć nowe rozwiązania wydają się być nieco spokojniejsze – bo syrena wyje w dzień, ale wyje też w nocy, to wiele jednostek nadal z niej korzysta. Jak wprost mówią strażacy – jest niezawodna, bo z telefonami jest różnie – problemy z zasięgiem lub internetem powodują, że aplikacje czy inne powiadamiania mogą nie dotrzeć od razu.

- Syrenę zawsze słychać – przyznają otwarcie.

Mieszkańcy miejscowości, w których ten system jest używany, przyzwyczaili się do tego dźwięku, choć pewnie niejednego szczególnie w nocy ryk budzi. Ostatnio jednak przez Polskę przewinęła się społeczna dyskusja, aby to w związku z napływem uchodźców wojennych, których wielu przyjęło pod swoje dachy, tych syren nie ograniczyć.

Argumentowano, że na Ukrainie syreny alarmowały o nalotach bombowych, co z kolei powodowało, że słysząc je – szczególnie w nocy – nasi goście reagowali przerażeniem, a dzieci zanosiły się płaczem. Nie ma się co dziwić traumatycznym reakcjom, w końcu Ukraińcy przeżyli w ostatnich tygodniach prawdziwe piekło, w związku z rosyjską agresją.

Sprawdziliśmy w kilku większych jednostkach z terenu powiatu wolsztyńskiego, czy strażacy wprowadzają jakieś zmiany.

Ochotnicy z Siedlca poinformowali nas, że sposób alarmowania strażaków do działań nie uległ zmianie ze względu na napływ uchodźców. Cały czas – od lat odbywa się bez zmian – a więc zarówno z wykorzystaniem alarmowania telefonicznego, jak i z syreny alarmowej.

Syren alarmowych, wspomagających wezwanie do akcji nadal używają również w Buczu, Przemęcie czy Świętnie:

- Alarmowanie do zdarzeń odbywa się i będzie odbywać normalnie czyli alarm na telefon i syrena alarmowa na ta chwile nic nie będzie zmieniać. Są sytuacje że nie każdy ma przy sobie telefon a syrenę zawsze usłyszy a w danym momencie ktoś będzie potrzebował właśnie naszej pomocy – wskazują ochotnicy ze Świętna.

W Kębłowie również syreny wyją ogłaszając o alarmie:

- Staramy się przeprowadzać pogadanki z obywatelami Ukrainy, pokazywać, że tak jesteśmy wzywani do zdarzeń, wyjaśniać, co oznacza ryk syreny u nas w środowisku – usłyszeliśmy od ochotników.

I właśnie – pogadanki o tym najstarszym w Polsce systemie powiadamiania – są promowane w związku z napływem uchodźców, by właśnie pokazać, że co prawda syrena zwiastuje o jakimś zagrożeniu, jednak w naszym kraju, naszym regionie nie zapowiada nalotu bombowego, a nowi mieszkańcy naszych społeczności nie muszą się jej dźwięku bać.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wolsztyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto